Italia poza szlakiem

Magda jest człowiekiem z niezwykłą energią. Kocha podróże, jedzenie. Marzyła o tym by zostać polskim Jacques-Yves Cousteau, już w szóstej klasie szkoły podstawowej zapragnęła studiować oceanografię i swego dopięła. W szkole średniej zaczęła nurkować, by już zdobywać podstawy pod przyszły zawód. W wieku 19 lat, po pomyślnie zdanej maturze, wyjechała do Gdańska i zaczęła wymarzone studia. Ukończyła je o czasie, rozpoczęła studia doktoranckie. I nagle wszystko się zmieniło…

Rozmowa z Magdą Ciach-Baklarz, autorką bloga „Italia poza szlakiem”.

„Poprosiłam kolegę, aby pomógł mi znaleźć wakacyjną pracę we Włoszech. Udało się, pojechałam najpierw na 2 tygodnie, ale to się przedłużyło do 2 miesięcy. A później pojechałam do Gdańska błagać mojego promotora, aby puścił mnie jeszcze na kolejnych kilka miesięcy. Przez kolejne 3 miesiące zwiedziłam całkiem spory kawałek Włoch, ale przede wszystkim mieszkałam z włoską rodziną i miałam okazję obserwować ich codzienne życie. Poznałam ich wielką rodzinę z różnych zakątków kraju i pokochałam całym sercem. Nigdy nie zapomniałam moich włoskich początków. (…) W 2010 roku zapragnęłam spełnić swoje młodzieńcze marzenie, popłynąć w rejs żaglowcem. Los podsunął mi ofertę rejsu enokulinarnego do… Włoch. Nie miałam wówczas pojęcia, co to znaczy „enokulinarny”, ale tak mi się spodobało, że popłynęłam. Teraz wiem, że to był przełom. Od tamtej pory wracam do Włoch tak często, jak tylko mogę. Poznaję wciąż nowe miejsca, nieodkryte przez masową turystykę spokojne i ciche miasteczka, ale i wpadam do tych bardziej znanych, aby się przekonać czy nadal mnie zachwycają tak, jak za pierwszym razem.”

Gaj oliwny we Włoszech iStock © iStock

Każdy ma swój sposób podróżowania. Magda odwiedza winnice, serowarnie, producentów oliwy i lokalnej żywności. Odwiedza agroturystyki, szuka ciekawych miejsc i przede wszystkim… ludzi. Zależy jej, by to właśnie miejscowi pokazywali jej swoje okolice. Obserwuje ich emocje, gdy o nich mówią.

Włochy turystyczne, oblegane przez gości z całego świata. Tłumy na ulicach w każdym bardziej popularnym miejscu. Pamiętam jak będąc w Toskanii wstawałam o świcie i chodziłam po Florencji, nim miasto obudziło się do życia. Było puste. I zupełnie inne niż w ciągu dnia. Czy poranne wstawianie jest konieczne, by poznać Włochy na spokojnie? Magda twierdzi, że absolutnie nie i wystarczy wybrać się do regionu mniej obleganego – a są takie w ogóle? „Ostatnio najbliższy memu sercu jest region, wciąż rzadko odwiedzany przez Polaków, Le Marche. To, jakby miniatura całych Włoch w jednym regionie. Znajdziemy tam śliczne miasteczka, liczne opactwa, szerokie pola, strzeliste wzgórza, góry i piękny fragment wybrzeża Adriatyku. A co najważniejsze, turystów jest tu znacznie mniej niż w sąsiedniej Toskanii, ludzie bardzo przyjaźni i niższe ceny.” Chociaż Le Marche jest nadal bardzo „naturalne” po zastanowieniu Magda wskazuje zupełnie inne miejsca, jako te w których chciałaby mieć dom czy do których najchętniej wraca. „Gdybym miała kupić dom we Włoszech, byłaby to Sardynia. Jest tam wszystko, co kocham – morze, góry, krajobrazy zapierające dech w piersiach, a także wspaniałe miasteczka. Wciąż nie mam „tego” miasteczka, ukochanego, ulubionego, ale jedno jest pewne, Rzym zawsze jest dobrym miejscem, by wrócić.”

Panteon © iStock

W końcu to Wieczne Miasto! O tutejszych zabytkach, uliczkach, restauracjach długo, by można opowiadać. Jednak Magda skupia się nie na tym, o czym wiele osób wie, a na jednym dniu w Rzymie – na Zielonych Świątkach, kiedy to na tutejszym Panteonie można obserwować jedną z najpiękniejszych włoskich tradycji. „Po świątecznej mszy rozpoczyna się deszcz róż. Posadzka Panteonu zostaje usłana tysiącem płatków czerwonych róż wpadających do wnętrza świątyni przez oculus, czyli okrągły otwór w kopule. Ta tradycja sięga VII wieku, wówczas Panteon z woli papieża Bonifacego IV stał się bazyliką chrześcijańską dedykowaną wszystkim męczennikom. Tradycja została przywrócona w 1995 roku. Oczywiście tego dnia ciężko się tu dostać, jednak warto spróbować, bo niesamowite wspomnienia z tego wydarzenia zostaną na długo.”

Fakt, jak Włochy wyglądają pod względem geograficznym – długi kozak z wysokimi górami na północy, cienkim obcasem południa i wyspami – wpływa na kuchnię i na ludzi. „Północ zasadniczo różni się nie tylko od południa, ale także widoczne są różnice w regionach blisko siebie położonych. Góral z Piemontu czy Doliny Aosty ma się nijak do rybaka z Sycylii czy pasterza z Sardynii. Oni nawet mówią innymi językami!” Podobnie jest z tutejszą kuchnią, ale żeby poznać różnicę trzeba jej doświadczyć samemu. Wbrew temu, co wszyscy kojarzymy jako włoską kuchnię i wkładamy do jednej „szufladki” o tej nazwie, Magda mocno ją różnicuje i wskazuje, jak wpływa na nią geografia: „Banalny podział i duże uproszczenie to powiedzieć, że jemy polenty na północy, a ryby i owoce morza na południu. Natomiast prawda jest taka, że każdy region ma swoją kuchnię i swoje nieco różniące się od innych dania. Przykładowo Emilia-Romania, która jest królową wszelakich pierożków, sosu bolognese, szynki parmeńskiej, parmezanu – Parmigiano Reggiano i nadzwyczaj smacznej mortadeli.”

Na ulicy w Bolonii © iStock

Tu jest moment, kiedy warto zwrócić uwagę na niuanse, które sprawiają, że szufladkujemy włoską kuchnię. Z reguły kupując wspomniany wyżej parmezan nie zastanawiamy się, czy jest to Parmigiano Reggiano czy też Grana Padano. Dla większości osób, jest to po prostu „parmezan”. Natomiast pomijając kwestię leżakowania – na pierwszy musimy poczekać nieco dłużej niż na drugi, oraz kwestię procesu produkcyjnego. „To w grę wchodzi jeszcze sprawa regionu, w którym został on wytworzony: Parmigiano Reggiano, czyli „ten który pochodzi z Parmy i Reggio Emilii”, produkuje się tylko w rejonie Parmy, Reggio Emilii, Modeny, Bolonii oraz Mantovy w Lombardii.” Z kolei mylony z nim często Grana Padano jest z reguły produkowany na Nizinie Padańskiej, w Piemoncie, Lombardii, Trydencie i Wenecji Euganejskiej.

Magda zwraca też uwagę, że chcąc mieć pewność, że kupujemy oryginalny produkt, zgodny z tradycyjna recepturą warto zwracać uwagę na oznaczenie DOP – Denominazione di Origine Protetta – na jego opakowaniu. Każdy produkt, nim je otrzyma musi zostać zatwierdzony przez komisję, która weryfikuje jego jakość. „Każdy region czy miasto, szczycą się lokalnymi produktami charakterystycznymi tylko dla nich. Włosi są mistrzami w promowaniu swoich „wyjątkowych i unikalnych” produktów czy potraw.

Włoskie lokalne specjały © iStock

Poszukiwaczom oryginalnych smaków Magda zaleca wybranie się na prowincję, gdzie kuchnia jest bardzo lokalna, tradycyjne przepisy są w jednej rodzinie od wielu lat i często na nich bazują restauracje. Zapytana o ulubioną restaurację blogerka bez wahania opowiada o restauracji Villa Pascolo w Umbrii, blisko granicy z regionem Marche – Loc. Pascolo 2, Costacciaro (PG), Umbria: „To, co wyprawia tam Antonella, zachwyciło mnie i całą moją rodzinę!

Wiele podróży do Włoch, niezliczona liczba spotkanych osób, skosztowanych potraw, przeżytych przygód. I ta jedna najlepsza rzecz… Jedno najmilsze wspomnienie, które zostaje w sercu… To? „Szukam w głowie takich wspomnień. Dla mnie bardzo ważni są ludzie, i chyba to z nimi związane są takie najbardziej niezwykłe momenty. Jak ta, gdy jedna z pań pokazała mi swoje zniszczone dłonie od pracy w winnicy i pozwoliła ich dotknąć, aby poczuć ich twardość. Albo ta, gdy śmieję się w głos wraz z 89 letnią staruszką, że jej 90 letni małżonek to młodzieniaszek. A może ta, gdy zrozumiałam, że siedzący starsi panowie przed swoimi domami nie wygrzewają tylko starych kości, ale są ważnymi obserwatorami, gdy ktoś zabłądzi lub zgubi swoją grupę, oni wskażą właściwą drogę.

Zorganizuj swoją podróż do Włoch!


Instagram

Szukasz konkretnego miejsca?