kuba featured.jpg

Do wyjazdu przygotowywaliśmy się długo. Przeczytaliśmy wszystko, co pojawiło się na temat Kuby w internecie. Spakowaliśmy latarki, bo podobno panują tam egipskie ciemności (ani razu nie potrzebowaliśmy), nabraliśmy lekarstw, bo w aptekach niczego nie ma (jest wszystko). Byliśmy w gotowości do szukania kantoru, bo płacenie w walucie dla turystów może nas zrujnować (nie zrujnowało).

Kuba – jak się przygotować?

Jeśli więc wybieracie się na Kubę, mamy dla Was kilka porad. Zjechaliśmy całą wyspę, odwiedziliśmy prawie wszystkie większe miasta i kilka wiosek. Nasze doświadczenia nie opierają się tylko na najpopularniejszych turystycznych kierunkach.

© OW/KŚ

Śpiewy i tańce na ulicy

To raczej legenda. Jeden raz widzieliśmy mężczyzn, którzy dla własnej przyjemności grali na gitarze, siedząc na skwerku. Wszystkie pozostałe przypadki, choć sympatyczne i porywające, były przeznaczone dla turystów. Dzisiejsi Kubańczycy wystawiają za okna głośniki, wynoszą na ulicę boomboxa i puszczają na cały regulator najnowsze hity. Co ciekawe, nawet starszym ludziom, którzy dzień spędzali na krzesłach przed domami, nie przeszkadzały nowoczesne nuty. Podobnie ma się sprawa z domino. Na pewno słyszeliście, że przed każdym domem siedzi kilku panów i rozgrywa partyjki. Widzieliśmy ich raz. I grali w szachy…

© OW/KŚ

Co jeść na Kubie?

Śniadanie zawsze warto zamówić u gospodarzy – kosztuje 5 CUC od osoby, ale głodu nie czuć przez kilka godzin. Zależnie od domu, dostaniemy jajecznicę, omlet lub smażone jajka, pieczywo, szynkę, ser, naleśniki, owoce, sok z owoców, kawę, herbatę… Kubańska kuchnia to dużo mięsa i mało warzyw, szczególnie świeżych. W restauracjach często czeka się ok. godzinę od zamówienia, ale warto – porcje są ogromne i smaczne. Dania kosztują zazwyczaj 5-15 CUC.

© OW/KŚ

Ciekawe jest również jedzenie sprzedawane na ulicy. Hamburgessy, czyli tutejsze hamburgery, to prawdziwa bułka, świeżo smażone mięso i odrobina warzyw. Pizze mało mają wspólnego z włoskim wzorcem, ale można się nimi najeść. Chipsy z batatów, ryż z kiełkami, prażone orzeszki… Za te małe przyjemności zapłacimy od 1 do 5 CUC.

© OW/KŚ

Co do picia?

Bez problemu wszędzie kupimy butelkowaną wodę. W sklepach dostępne są również kubańskie odpowiedniki popularnych gazowanych napojów oraz produkty kilku znanych nam marek. Na wyspie produkowane są dwa gatunki piwa – lżejszy Cristal i mocniejszy Bucanero. Amatorzy mohito z kolei będą rozczarowani – kubańska receptura to biały cukier, sok z cytryny, niewyciśnięty liść mięty i niegazowana woda. Za to rum leją od serca. Nic dziwnego – jest bardzo tani, można go kupić na każdym kroku jako drinki, w butelkach, a nawet w kartonikach jak soczki dla dzieci. Z krajów Ameryki Południowej sprowadzane są wina i inne gatunki piw. Na ulicy sprzedawane są świeżo wyciskane soki owocowe. Kosztują grosze, podawane są w szklankach, których myciem nikt się zbytnio nie przejmuje.

© OW/KŚ

Waluta na Kubie – CUC a CUP

Na wyspie obowiązują dwie – CUP (nie ma żadnej wartości poza Kubą) oraz CUC, czyli wymienialna (np. na dolary czy euro). 1 CUC to 24 CUP. Ceny w sklepach i restauracjach zazwyczaj podane są w obu walutach. CUC wypłacimy w bankomacie, CUC na CUP wymienimy w kantorze, ale nie ma takiej potrzeby – nic na tym nie zaoszczędzimy. CUC potrzebna jest kubańczykom do płacenia za sprowadzane z zagranicy towary – sprzęt agd, niektóre kosmetyki, ubrania, samochody, bilety lotnicze itp. Lokalną walutą można płacić za to, co wytwarzane jest na wyspie.

© OW/KŚ

Stare samochody

Tak, są. W turystycznej Hawanie może 10 proc. to kilkudziesięcioletnie wehikuły. Praktycznie wszystkie odrestaurowane, żeby wozić turystów. Większość samochodów w stolicy to współczesne, głównie chińskie i koreańskie marki, ale sporo jest również tych znanych w Europie. Aby zobaczyć zdezelowane klasyki, trzeba wyjechać ze stolicy. W Santiago de Cuba, na drugim końcu wyspy, proporcja jest odwrotna – współczesnych samochodów jest jak na lekarstwo. Większość to stare maszyny, które niewiele mają wspólnego z oryginałami.

© OW/KŚ

Zakupy

Sklepy na kartki faktycznie są tylko dla mieszkańców wyspy – nie mając kartek, turysta nic w nich nie kupi. Inaczej jest w zwykłych sklepach, przeważnie minimarketach – tu nie ma podziału, choć zdarza się, że turyści mogą płacić tylko w wybranych kasach. Pieczywo, ser, szynka, owoce i warzywa – to kupisz bez problemu. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać. Pieczywo sprzedawane jest w piekarniach, owoce, warzywa i mięso na straganach. Są też osobne sklepy tylko z napojami. W minimarketach kupimy paczkowane sery i wędliny, ciastka, lody, alkohol, kosmetyki. Dużym wyzwaniem jest natomiast kupienie zwykłej tabliczki czekolady. W sklepach nie brakuje sprzętu rtv i agd, ale wybór, w porównaniu z naszymi marketami, jest niewielki. Wybór ubrań też jest ogromny – Kubańczycy generalnie lubią markowe ciuchy. Salony samochodowe to nic niezwykłego.

© OW/KŚ

Transport

Przed wyjazdem warto zarezerwować sobie bilety autobusami Viazul na dłuższe odcinki. Na miejscu często biletów już nie ma. Uwaga! Jeśli podróżujesz w nocy, przyda się polarowa bluza, długie spodnie i ciepłe skarpety – autobusy są mocno klimatyzowane. Taxi colectivo – właściwie każdą przejażdżkę taksówką, którą wynajmujesz w kilka osób, można tak nazwać. Na dłuższych dystansach ceny są zbliżone do przejazdu autobusem, ale podróż trwa krócej. Historie o 10 osobach w samochodzie to legendy – kierowcy nie zabierają ani więcej, ani mniej pasażerów, niż może się zmieścić. Po miastach poruszać się można taksówkami, wozami zaprzężonymi w konie, cocotaxi lub bicitaxi. Ceny warto negocjować.

© OW/KŚ

Czy na Kubie jest bezpiecznie?

U nas nie ma mafii, nie ma broni, jest bezpiecznie – takie słowa słyszeliśmy przynajmniej raz dziennie – od taksówkarzy, naszych gospodarzy, przypadkowych ludzi. Kubańczycy są dumni z bezpieczeństwa, jakie panuje na wyspie. I mają rację. Przez dwa tygodnie ani razu nie czuliśmy się niepewnie w ciemnej uliczce. Niektórzy mówią, że spokój wynika z nieustannej kontroli – podobno oczy rewolucji są wszędzie. Ale to raczej nie kontrola, a usposobienie Kubańczyków powoduje, że pozbawieni są zupełnie agresji. Nawet kłócąc się, jednocześnie się śmieją.

Gwizdy na ulicy? Oczywiście. Kierowcy konnych i rowerowych taksówek bez przerwy gwiżdżą i cmokają, żeby… utorować sobie drogę. Drogie panie, nie bierzcie tego do siebie, nie jesteście w ich typie! Miło było odpocząć od wiecznego zaczepiania na ulicy.

Mamy najlepsze loty i noclegi na Kubie


Instagram

Szukasz konkretnego miejsca?