Julia znalazła się w gronie laureatów konkursu #eSky20lat, w ramach którego uczestnicy prezentowali, czym jest dla nich podróżowanie po swojemu.
Podróżowanie w pojedynkę budzi wiele emocji – od zachwytu wolnością po lęk przed nieznanym. Co sprawiło, że zdecydowałaś się na takie wyjazdy?
Myślę, że najbardziej pociąga mnie w tym swoboda. Kiedy podróżuję sama, to ja decyduję, gdzie i kiedy chcę być. Mogę skupić się na tym, co naprawdę mnie interesuje, zamiast iść na kompromisy. Ale to też sposób na lepsze poznanie siebie – w takich sytuacjach jesteś zdana tylko na swoje decyzje i intuicję. A, swoją drogą, ufanie intuicji, to moja najważniejsza zasada, jeżeli chodzi o zachowanie bezpieczeństwa w podróży. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła!
Czy miałaś sytuacje, które szczególnie to potwierdziły?
Jedna z bardziej nietypowych przygód zdarzyła mi się w Tajlandii. Wybrałam się tam na jazdę konną, a po wszystkim postanowiłam wrócić na plażę. Szłam sama wzdłuż ulicy, kiedy nagle pojawiła się policja, albo straż graniczna, do końca nie jestem pewna. W każdym razie zaczęli robić sobie ze mną zdjęcia, co samo w sobie było surrealistyczne. Potem zaczęło się małe zamieszanie, bo przepytywali mnie, dokąd się wybieram, a język angielski nie był ich mocną stroną.
Skończyło się na tym, że wylądowałam w radiowozie. Porozumiewaliśmy się przez Google Tłumacza, co zresztą wywołało niezły chaos. Mój hostel miał w nazwie „book a bed”, a ja wpisałam to tak, że translator zmienił sens mojej wypowiedzi. Policjanci pomyśleli, że jestem młodą, samotną, bezdomną Europejką! (śmiech) Zaczęli dzwonić do znajomych, którzy lepiej znali angielski, żeby upewnić się, że wszystko ze mną w porządku.
Jaki był finał tej przygody?
Policjanci odwieźli mnie na plażę, poprosili o jeszcze jedno zdjęcie – takie na pamiątkę – i wszystko zakończyło się w dobrej atmosferze. Adrenalina podniosła się najbardziej chyba moim rodzicom. Podesłałam im zdjęcie z radiowozu, bez żadnego wyjaśnienia. Możesz sobie wyobrazić ich reakcję.
Jak radzisz sobie w takich niespodziewanych sytuacjach?
Oczywiście stres się czasem pojawia. Ale zawsze staram się pamiętać, że ludzie na świecie są w większości dobrzy i pomocni. Często jest tak, że ktoś może nie mówić twoim językiem, ale znajdzie sposób, by pomóc. W Tajlandii zaufałam swojej intuicji i mimo początkowego chaosu, ci policjanci chcieli tylko upewnić się, że wszystko ze mną w porządku. Takie sytuacje zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy.
Czy masz jeszcze jakieś inne praktyczne porady dla podróżników, którzy podróżują samodzielnie?
Prawda jest taka, że ile podróżników, tyle różnych sposobów podróżowania. Dla mnie planowanie jest równie ważne. Lubię wcześniej wiedzieć, gdzie będę spać czy jak zamierzam się przemieszczać. Ale równocześnie jestem bardzo otwarta na niespodziewane wydarzenia.To właśnie takie niezaplanowane momenty, jak ten z Tajlandii, zostają w pamięci na zawsze.
Czego uczą Cię takie momenty?
Świetnie podsumowuje to mój ulubiony cytat o podróżach: „To travel is to discover that people are wrong about the countries they haven’t been to” („Podróżowanie to odkrywanie, że ludzie mylą się co do krajów, w których nigdy nie byli”). Często mamy wyobrażenia o miejscach, oparte na stereotypach, ale podróże uczą, że rzeczywistość jest zupełnie inna – zwykle bardziej pozytywna.
Samodzielne podróżowanie to na pewno wyjątkowe doświadczenie. Co powiedziałabyś młodym kobietom, które się nad tym zastanawiają, ale wciąż się boją?
Że warto spróbować, choćby małymi krokami. Nie musisz od razu lecieć na drugi koniec świata. Może zacznij od jednodniowego wypadu w swojej okolicy? Albo od europejskich stolic: Wiednia, Pragi, Budapesztu, skąd można szybko wrócić i gdzie można poczuć się jak w domu, bo różnice kulturowe nie są tak duże.
Poza tym warto najpierw zacząć spędzać czas we własnym towarzystwie w swoim mieście: wyjść do restauracji, na spacer czy do kina. W podróżach solo chodzi o to, by dobrze czuć się ze sobą. Dziś, jeśli mam wybór wolę wyjechać sama niż z kimś. To paradoksalnie daje mi więcej możliwości poznawania nowych ludzi.
Pamiętasz swój pierwszy samodzielny wyjazd?
Oczywiście! Najpierw zorganizowałam wycieczkę do Paryża – na urodziny mojej mamy. Pojechałyśmy razem z moją przyjaciółką i przyjaciółką mamy. To był mój pierwszy duży projekt podróżniczy, sama wszystko zaplanowałam. Nabierając pewności, wybrałam się później do Grecji na zaproszenie znajomych, których wcześniej poznałam. Miałam więc miejsce zaczepienia, ale zwiedzałam na własną rękę.
Mam takie wspomnienie. Jestem w trakcie powrotu z tej Grecji, siedzę na lotnisku pełna pozytywnych wrażeń i satysfakcji. I akurat wtedy dostaję powiadomienie, że jest promocja na loty. Spontanicznie kupuję bilety na samodzielne wyprawy do Wiednia i do Pragi. Reszta już się potoczyła.
Częściej bywasz w domu czy w podróży?
W domu niestety bywam rzadko. Moja rodzinna miejscowość jest daleko od miejsca, gdzie studiuję, więc jestem tam tylko na święta i weekendy. Średnio raz na miesiąc wyjeżdżam na city breaki, odwiedzam znajomych za granicą, a w wakacje planuję dłuższe wyjazdy.
Z podróży przywozisz znajomości?
Poznawanie ludzi to jedna z najlepszych części podróży. Często spotykam osoby, które myślą podobnie jak ja – podróżników, którzy też śpią w hostelach i odkrywają świat na własną rękę. Włochy, Islandia, Tajlandia – wszędzie poznałam kogoś, kto zostawił ślad w moim życiu. Na przykład w Tajlandii poznałam dziewczynę z Niemiec, z którą spędziłam bardzo dużo czasu, dobrze się bawiąc. Na koniec naszej wspólnej przygody podarowała mi wykonaną lokalnie bransoletkę z napisem „Dancing Queen” – nawiązując do mojego tatuażu.
To dla Ciebie łatwe? Nawiązywanie relacji w podróży?
Śmieję się, że najwięcej ludzi poznaję w hostelowych toaletach. Brzmi dziwnie, ale to naprawdę działa. Kiedy ludzie myją twarz, zmywają makijaż albo poprawiają fryzurę, są zupełnie naturalni. To takie momenty, kiedy nikt nie trzyma telefonu i łatwiej zagadać. Jeśli ktoś stoi obok mnie przy umywalce, to dla mnie naturalne powiedzieć „cześć”, uśmiechnąć się i zapytać, skąd jest. Tak poznałam najwięcej osób.
Które miejsce najbardziej Cię zachwyciło i zainspirowało jako fotografkę?
Islandia – to magiczne miejsce. Ta natura: biel, czerń, kontrasty. Czasami się zastanawiam, czy inne miejsca będą w stanie mnie jeszcze tak zachwycić, bo Islandia ustawiła standardy naprawdę wysoko. Uwielbiam też Azory, szczególnie São Miguel – tamtejsze wodospady są nieziemskie. Jeśli chodzi o naturę, Szwajcaria też robi ogromne wrażenie.
Co jest najważniejsze podczas fotografowania telefonem w miejscach tak wyjątkowych, jak te, które wymieniłaś?
Jeśli bardzo zależy nam na wyjątkowych ujęciach w miejscach turystycznych, warto wstać wcześnie, np. o 6-7 rano. Jeśli to niemożliwe, czasem wystarczy chwilę poczekać. Dobrą porą jest też deszcz – ludzie się chowają, a otoczenie wygląda zupełnie inaczej. Obserwuję grę cieni, odbicia i szukam miękkiego światła o poranku lub wieczorem. Jednak prawda jest taka, że zdjęcia robię o każdej porze — głównie z myślą o zatrzymaniu wspomnień.
Uwielbiam planować zdjęcia, dopasowując typowe dla mnie kolorowe ubrania do otoczenia – to robi różnicę. By uchwycić siebie w kadrze, używam statywu lub pomocy przechodniów. Często robię zdjęcia w ruchu, np. podczas podejścia czy odejścia od aparatu – wygląda to naturalnie, choć miejsce i kadr są zaplanowane. Bo jednak planowanie to tylko połowa sukcesu, liczy się moment i emocje, które nam w danej chwili towarzyszą.
Wracając do Islandii, widzę, że wiążesz z nią wiele emocji.
Bo właśnie stamtąd przywiozłam jedno z najpiękniejszych podróżniczych wspomnień. To było w nocy przed wylotem. Akurat panowała gęsta mgła, która uniemożliwiała zobaczenie czegokolwiek. Niemniej przed pójściem spać postanowiłam jeszcze raz sprawdzić kamerki z widokiem na wulkan, który niedawno wybuchł – okazało się, że widoczność jest idealna. Zmotywowałam koleżanki, żebyśmy pojechały go zobaczyć. Zarzuciłyśmy zimowe kurtki na piżamy, wskoczyłyśmy do auta i ruszyłyśmy w drogę.
Było zimno – końcówka marca – ale podekscytowanie dodawało nam energii. Jechałyśmy w ciemności, coraz bliżej celu, aż nagle… niebo przed nami rozbłysło zielonym światłem. Zorza! Wyskoczyłyśmy z auta, krzycząc z zachwytu na widok zielonego tańca świateł. I jeszcze ten wulkan w tle.
Zobacz zorzę!
Co najbardziej cenisz w podróżowaniu?
Relacje i rozmowy z ludźmi. Podczas podróży poznaję osoby, z którymi mam najszczersze rozmowy – o życiu, związkach, przyszłości. Takie znajomości, nawet krótkie, zostają na długo w pamięci. Inspirujemy się nawzajem, wymieniamy doświadczeniami. Te rozmowy są inne niż te z bliskimi – być może bardziej otwarte i autentyczne.
Czy wiek ma znaczenie podczas takich spotkań?
Zazwyczaj spotykam i rozmawiam z młodymi ludźmi, podróżującymi w podobny sposób, głównie przed trzydziestką. Jednak uważam, że wiek nie ma znaczenia – niedawno poznałam starszego pana, który przysiadł się do nas, gdy czekałyśmy na ulicy w małej włoskiej wiosce. Opowiedział nam, jak kilkadziesiąt lat temu zwiedził całą Europę i część Azji pociągiem, pokazując przy tym zdjęcia ze swoich podróży. Byłam zachwycona jego historią. Kilka dni później spotkałam 55-letnią kobietę, która również podróżowała samodzielnie. Jej determinacja zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Chciałabym w przyszłości mieć tyle odwagi i energii, co oni.
Julia Miksztal — studentka, fotografka i podróżniczka. Pasjonatka solo podróżowania, budżetowych wyjazdów, życia zmieszczonego w plecak i hostelowych znajomości. Zawsze w kolorowych ubraniach, z uśmiechem na twarzy i w pełnej gotowości na nowe, niespodziewane przygody.