Wywiad z psuchologiem Michałem Brzegowym

Kiedy pytam pacjentów, co najbardziej zapamiętali ze swojego życia, niemal zawsze mówią o momentach, nie o rzeczach. Wspominają rozmowy, podróże, ważne spotkania, nowe miejsca. 

Wkraczamy w miesiąc promocji, zbliża się Black Friday. Czy zgadzasz się z tezą, że jesteśmy przebodźcowani komunikatami i towarzyszy nam wszechobecna presja posiadania?

Myślę, że tak. Nie jest tajemnicą, że to, co oglądamy w sieci i mediach społecznościowych stanowi manifestację sukcesu, realizacji marzeń, osiągnięć czy luksusowego stylu życia influencerów. Podczas gdy przepych i konsumpcjonizm są intensywnie promowane, niewiele osób mówi o tym, dlaczego warto zwolnić. Stały dostęp do obrazów atrakcyjnego stylu życia i dóbr materialnych tworzy presję. Często porównujemy się do innych, a to, co widzimy, tylko potęguje to poczucie.

Dlaczego, mimo że wiemy, co jest dla nas dobre, tak często robimy coś zupełnie odwrotnego?

Wiele decyzji jest podejmowanych pod wpływem emocji, a emocje nie są logiczne. Najczęściej wynikają one z naszych nieświadomych motywów, schematów czy wzorców.

Jest to szczególnie widoczne, kiedy doświadczamy trudnych emocji np. samotności, stresu lub przeciążenia obowiązkami. W takich momentach szukamy szybkiej ulgi, sięgając po to, co najłatwiej dostępne i często są to aplikacje zakupowe w telefonie. Wystarczy kilka kliknięć, by znaleźć się w świecie atrakcyjnych ofert.

Kiedyś wymagało to większego wysiłku: trzeba było wybrać się do sklepu, a sama droga dawała czas na refleksję. Dziś wszystko mamy dosłownie pod ręką, co jest jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem, ponieważ łatwo wpaść w pułapkę kompulsywnych zakupów. Zresztą nie dotyczy to tylko kupowania. Podobnie działa to w przypadku jedzenia czy innych form natychmiastowej gratyfikacji.

Czy można zmienić schematy, które kierują naszym zachowaniem, czy to już coś wpisanego w nas na stałe w naszą biologię?

Schematy można zmieniać, mimo że są one zapisane w mózgu jako ścieżki neuronalne. Badania pokazują, że psychoterapia potrafi te ścieżki modyfikować, a więc realnie zmienia nasz mózg i sposób reagowania. Niektóre, zwłaszcza te najgłębsze, wyniesione z dzieciństwa czy oparte na trudnych doświadczeniach, mogą towarzyszyć nam przez całe życie. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy wobec nich bezsilni.

Możemy nauczyć się je rozpoznawać i reagować w sposób, który pozwala dobrze funkcjonować. To nie jest więc kwestia pozbycia się schematów, tylko świadomości ich istnienia i zdrowego reagowania na nie. Może pojawić się pragnienie, żeby sobie coś kupić lub zjeść, bo to jest mój schemat postępowania, ale ja wciąż mogę zdecydować inaczej, wybrać coś, co będzie dla mnie lepsze.

Czym w takim razie jest to „zdrowe reagowanie”?

To zależy od źródła tej potrzeby. Impuls, by coś kupić, często jest reakcją na emocje: krytykę, stres czy lęk. Pierwszym krokiem jest więc zrozumienie, skąd ta chęć się bierze. Jaką potrzebę próbujemy w ten sposób zaspokoić? W terapii często pracujemy właśnie nad tym, ale można też samemu spróbować przyjrzeć się temu mechanizmowi. Zadać sobie pytanie: Co właściwie „zakupuję” lub „zajadam”?.

Na przykład wiele osób po powrocie z pracy czuje samotność i sięga po zakupy, by ją zagłuszyć. Gdy zrozumiemy, że to właśnie ją próbujemy zaspokoić, możemy poszukać zdrowszego sposobu, na przykład kontaktu z bliską osobą, wyjścia z domu czy zajęcia, które naprawdę daje poczucie bliskości.

Telefon do przyjaciela?

Tak, to dobry przykład próby przerwania schematu i poszukania innej drogi. Pomocne może być też zapisanie się na zajęcia, które angażują i pozwalają być wśród ludzi na przykład kurs tańca, warsztaty czy nawet wyjście na randkę.

Dziś mamy wiele możliwości. W grupach na Facebooku jest mnóstwo inicjatyw, w których ludzie spotykają się i wspólnie coś robią. Osobiście jestem wielkim fanem wspólnego podróżowania, które często zaczyna się właśnie w takich miejscach. Ludzie ogłaszają, że gdzieś lecą, i szukają towarzyszy podróży. To jest jeden ze sposobów pokazujących, że internet daje nam również ogromne możliwości, by w zdrowy sposób zaspokajać potrzeby, na przykład potrzebę kontaktu i wspólnego działania.

Jednak zakupy przez internet są szybkie i proste, a decyzja o wspólnej podróży z obcą osobą, już niekoniecznie.

To prawda, jest trudne. Większość ludzi wybiera prostsze rozwiązania, ale proste nie zawsze znaczy lepsze. Często trudno jest wprowadzić taką zmianę samodzielnie, dlatego wiele osób decyduje się na terapię, gdzie otrzymują wsparcie w podjęciu tej trudniejszej, ale zdrowszej drogi.

Takim wsparciem nie musi być jednak tylko terapeuta, może to być również bliska osoba, przyjaciel, ktoś, kto pomoże nam wytrwać w zmianie. Zgadzam się, że to wymaga więcej wysiłku, ale warto pamiętać: to, co łatwiejsze, rzadko bywa lepsze.

Dlaczego przeżycia i doświadczenia, które są bardziej wymagające (pod względem czasu, zaangażowania), okazują się dla nas bardziej „odżywcze”? 

Warto spojrzeć na to zarówno z perspektywy psychologii, jak i neurobiologii. Pod względem neurobiologicznym szybkie przyjemności – takie jak zakupy czy jedzenie – dostarczają nam błyskawicznych „strzałów” dopaminy, hormonu przyjemności. Działa on krótko, ale intensywnie. Problem polega na tym, że dopamina jest bardzo uzależniająca i jej efekt szybko znika. Kiedy poziom dopaminy spada, pojawia się potrzeba kolejnego bodźca. W efekcie organizm wchodzi w stan zachwianej równowagi (poniżej homeostazy), co może prowadzić do uzależnień i emocjonalnej chwiejności.

Z kolei zaangażowanie w dłuższy proces, na przykład planowanie i przeżywanie podróży, powoduje stopniowe, długotrwałe uwalnianie dopaminy. Wówczas do gry wchodzą też inne neuroprzekaźniki, jak serotonina, czyli hormon szczęścia, uwalniany w dłuższej perspektywie. Dzięki temu unikamy gwałtownych skoków i spadków nastroju. Jeśli działamy wspólnie z kimś, pojawia się dodatkowo oksytocyna – hormon więzi. W efekcie nasze życie przypomina raczej spokojną, długą falę, co biologicznie przekłada się na większą stabilność emocjonalną.

Pireneje [c] Michał Brzegowy
Pireneje [c] Michał Brzegowy

A psychologicznie?

Kiedy angażujemy się w trudniejszy proces, rośnie poczucie sprawczości i satysfakcji. Czujemy, że to my zorganizowaliśmy coś wartościowego, jak udaną wycieczkę. Jeśli robimy to z innymi, pojawia się też poczucie więzi i przywiązania. W przeciwieństwie do zakupów, które często kończą się poczuciem winy i samokrytyką, działania wymagające czasu i wysiłku przynoszą trwałe zadowolenie, wzmacniają pewność siebie, poczucie własnej wartości i dumę.

Często mówisz o uważności. Czy podróżowanie może sprzyjać rozwijaniu tej postawy?

Zdecydowanie tak. Podróżowanie może być doskonałym sposobem na praktykowanie uważności. Warto podróżować zarówno z kimś, jak i samemu, bo każdy z tych sposobów niesie inne doświadczenia emocjonalne i uważnościowe.

Podróżowanie w pojedynkę to świetna okazja, by przyjrzeć się swoim emocjom, temu, co czujemy w nowych sytuacjach: podczas odprawy na lotnisku, załatwiania spraw w obcym języku czy mierzenia się z nieznanym. Takie momenty często budzą lęk lub niepewność, ale właśnie wtedy możemy nauczyć się je zauważać i reagować w sposób konstruktywny. To również szansa, by wzmocnić poczucie sprawczości, uwierzyć w siebie, poznać nowych ludzi, doświadczyć nieznanego i lepiej zrozumieć własne emocje.

A jeżeli podróżujemy z kimś?

Wspólne podróże pozwalają zobaczyć, jak czujemy się w relacji z drugim człowiekiem, co nas cieszy, a co irytuje. To okazja, by uczyć się komunikacji, cierpliwości i szukania kompromisów, szczególnie gdy pojawiają się różnice w potrzebach czy sposobie spędzania czasu. W podróży, w odmiennym kontekście niż codzienność, wiele rzeczy staje się bardziej widoczne, także w nas samych.

To również wskazówka, by naprawdę przeżywać chwile, a nie tylko je dokumentować. 

Dokładnie, jeśli jestem na koncercie, to jestem na koncercie, nie nagrywam go na Instagrama. Jeśli jestem w podróży, to podróżuję, nie siedzę na telefonie, nie sprawdzam maili i nie odhaczam kolejnych punktów z listy. Często wpadamy w pułapkę, którą nazywam „incepcją wakacji”, jesteśmy na nich tylko po to, żeby udowodnić, że na nich byliśmy. A przecież chodzi o to, by naprawdę przeżywać te chwile.

Jak tę uważność praktykować w codzienności? Znasz „triki”, które pomagają zwolnić i działać bardziej świadomie, kiedy wrócimy z podróży?

Po pierwsze, nie jestem fanem „szybkich trików” na głębsze problemy, bo za każdym zachowaniem kompulsywnym kryje się jakaś potrzeba. Trik może pomóc na chwilę, ale jeśli chcemy trwałej zmiany, warto przyjrzeć się temu, co jest pod spodem, na przykład samotności czy stresowi i spróbować zaspokoić tę potrzebę w zdrowszy sposób.

Po drugie, oczywiście są proste rozwiązania, które mogą nam ułatwić życie. Jeśli problemem są zakupy przez aplikacje, warto je usunąć lub zablokować dostęp, żeby utrudnić sobie impulsowe działanie. Jeśli chodzi o jedzenie, nie trzymajmy słodyczy i chipsów w domu lub przynajmniej schowajmy je z zasięgu wzroku. Widoczne pokusy to najkrótsza droga do ulegania im.

Co do uważności, chodzi o to, żeby nie działać na automacie, tylko być w pełni obecnym w tym, co robimy. Kiedy jem śniadanie, to jem, nie przeglądam telefonu. Kiedy robię zakupy, to robię zakupy, nie rozmawiam i nie sprawdzam maili. To przeciwieństwo multitaskingu, czyli praktyka jednozadaniowości. Multitasking z psychologicznego punktu widzenia to katastrofa dla naszego umysłu. Uważność można ćwiczyć nawet w prostych czynnościach, np. Gdy myję naczynia, to naprawdę myję naczynia.

Wydaje się to proste, ale przecież nie zawsze takie jest

Chciałbym podkreślić, że choć to, o czym mówię, może brzmieć prosto, w praktyce wcale takie nie jest. Wymaga to pracy, czasu i wyrozumiałości wobec siebie, również ja wciąż się tego uczę. Nie chodzi o to, by być idealnym. Każdemu zdarza się sięgnąć po coś niekonstruktywnego, zakupy, oglądanie seriali czy pizzę w chwilach bezsilności. To zupełnie normalne.

Ważne, by jak najczęściej podejmować świadome decyzje i nie traktować potknięć jak porażek. Czasem nawet dobrze jest zrobić coś nieracjonalnego, to też element równowagi. Dążenie do perfekcji byłoby kolejną formą presji, a ta wcale nie prowadzi do szczęścia.

Czy fakt, że w podróży nie wszystko wygląda tak jak na co dzień, pomaga nam zmienić perspektywę i nauczyć się czegoś nowego, czy wręcz przeciwnie?

To zależy, ta sama sytuacja może nam pomóc albo przeszkodzić. Kluczowe jest nastawienie. Jeśli uznamy, że coś jest problemem i zaczniemy się na to złościć, tak właśnie to odczujemy. Ale jeśli potraktujemy nowe doświadczenia jako okazję do nauki, rozwijania elastyczności, kompromisów czy lepszego zrozumienia siebie, stanie się to dla nas wartościowe.

Michał Brzegowy psycholog na wyspie Korfu, o której opowiada w wywiadzie
Korfu [c] Michał Brzegowy

Wszystko zależy od tego, jaką przyjmujemy narrację. Jeśli ktoś spędza całe wakacje w pięknym miejscu, narzekając, że wolałby siedzieć w domu i grać w gry, nic z tego nie wyniesie. To nie okoliczności, lecz nasza interpretacja decyduje, czy doświadczenie nas rozwija, czy męczy.

Takiej interpretacji możemy się nauczyć albo ją ćwiczyć?

Oczywiście. Najczęściej pracujemy nad tym w terapii poznawczej, gdzie uczymy się innego sposobu patrzenia na świat. Już starożytni stoicy mówili, że to nasze myśli kształtują rzeczywistość, nie sam świat, lecz sposób, w jaki o nim myślimy. Gdy zmieniamy sposób myślenia, zmienia się też świat, w którym żyjemy.


Podróżowanie, spotkania z ludźmi z innych kultur, życie na różnych kontynentach – to wszystko otwiera nam oczy, oswaja z odmiennością, rozbudza ciekawość i chęć poznania, pozwala nabrać perspektywy do naszej codzienności. Budując samoświadomość, odkrywamy głębokie potrzeby i nowe sposoby na dobrostan – opowiada pionierka kultury dobrostanu w Polsce Ewa Stelmasiak.


Co zmieni się w naszym życiu, jeśli przeniesiemy akcent z posiadania na doświadczanie? 

Przede wszystkim zyskamy szansę na tworzenie wspomnień, czyli rozwijanie naszej pamięci emocjonalnej. To właśnie doświadczenia, które przeżywamy, zostawiają w nas trwały ślad, niosą emocje, które wzbogacają życie. Jest coś prawdziwego w powiedzeniu, że w życiu piękne są tylko chwile.

Potwierdza to twoja praktyka zawodowa?

Kiedy pytam pacjentów, co najbardziej zapamiętali ze swojego życia, niemal zawsze mówią o momentach, nie o rzeczach. Wspominają rozmowy, podróże, ważne spotkania, nowe miejsca. Nikt jeszcze nie powiedział, że był szczęśliwy dlatego, że coś kupił. Szczęście najczęściej wiąże się z doświadczeniami, z tym że gdzieś byliśmy, coś przeżyliśmy, kogoś poznaliśmy. To właśnie te chwile składają się na nasze poczucie spełnienia.

Oczywiście doświadczenia to nie tylko podróże, ale także czas spędzony z bliskimi, realizacja pasji czy praca, która ma dla nas znaczenie. Rzeczy mogą być przydatne, ale są jedynie dodatkiem. Na końcu życia nie powiemy: „Byłem szczęśliwy, bo coś kupiłem”, lecz raczej: „Przeżyłem coś pięknego, byłem w tych miejscach, z tymi ludźmi”. To właśnie doświadczenia nadają sens naszemu życiu.

Czy jest podróż, którą wspominasz szczególnie? Taka, która zostawiła trwały ślad w twoim życiu?

Od razu przychodzi mi na myśl podróż na Korfu sprzed kilku lat. To właśnie tam oświadczyłem się mojej żonie, więc była transformacyjna nie tylko ze względu na samą zmianę statusu, z chłopaka na narzeczonego, ale też na sposób, w jaki zacząłem myśleć o życiu i relacji. Świadomość, że zostanę mężem, uruchomiła we mnie zupełnie nowy poziom odpowiedzialności i troski.

Ta podróż była też ważna z innego powodu. Korfu okazało się miejscem zarówno zachwycającym, jak i wymagającym. Po raz pierwszy wynająłem samochód za granicą i zderzyłem się z trudnościami, których się nie spodziewałem. Nie miałem karty kredytowej, więc początkowo nie chcieli mi wypożyczyć auta, a greckie drogi i temperament tamtejszych kierowców wystawiały moją cierpliwość na próbę. To doświadczenie nauczyło mnie pewności siebie, odporności na stres i elastyczności w działaniu. To była piękna, intensywna podróż, i zdecydowanie taka, którą polecam każdemu, kto chce nie tylko coś zobaczyć, ale też czegoś o sobie się nauczyć.

Podróżnicze marzenia?

Najbardziej marzy mi się podróż po północnych rejonach: Norwegii, Szwecji, Finlandii, a także w okolice Ałtaju.

Dlaczego?

Uwielbiam skandynawski klimat, surowy, spokojny, pełen przestrzeni. Chciałbym spędzić tam więcej czasu, wśród natury, gór i chłodnego powietrza. Nie pociąga mnie leżenie plackiem na plaży. Wolę miejsca, które stawiają wyzwania, wymagają ruchu, wysiłku i kontaktu z naturą. Zdecydowanie bliższe są mi Skandynawia, Alpy, a nawet Alaska.

Gdybyś miał podzielić się jedną myślą, która może pomóc lepiej zrozumieć siebie lub zrobić pierwszy krok, gdy czujemy, że działamy nie tak, jak byśmy chcieli, co by to było?

Powiedziałbym, że problemem nie są same emocje, które popychają nas do zakupów czy innych kompulsywnych zachowań, lecz nasza reakcja na te emocje, to, że próbujemy przed nimi uciec.

Kiedy zaczniemy je zauważać i rozumieć, a także dostrzegać prawdziwe potrzeby, które się za nimi kryją, przestaniemy traktować emocje jak zagrożenie. Zaczniemy widzieć w nich informację o tym, czego naprawdę potrzebujemy. Wtedy życie przestaje być nieustanną gonitwą i walką z samym sobą. Staje się bardziej świadome, oparte na wyborach zgodnych z tym, co dla nas ważne. A to z kolei prowadzi do prawdziwego poczucia satysfakcji i szczęścia.


Psycholog Michał Brzegowy. Wywiad dla eSky

Michał Brzegowy – psycholog i psychoterapeuta poznawczo-behawioralny oraz terapeuta schematów w trakcie szkolenia. Poza byciu psychoterapeutą występuję w roli wykładowcy psychologii, pisze książki, tworzy kursy psychologiczne oraz udziela się jako psychoedukator w mediach. Prywatnie szczęśliwy mąż i psi tata dwóch łobuzów. W czasie wolnym uwielbia podróże górskie, rowerowe i przebywanie w lesie. Nie wyobraża sobie życia bez dobrej kawy i psychologicznej książki pod ciepłym kocem.


Przeczytaj również:

Hanna Sieja-Skrzypulec

Literaturoznawczyni, copywriterka i instruktorka pisania. Autorka „Twórczego pisania na gruncie polskim”, scenariuszy filmowych oraz artykułów poświęconych kreatywności. Kocha mikropodróże, szwendanie się po miastach oraz wędrówki przez pola i lasy. Lepiej nie pytać jej o drogę.

Instagram

Szukasz konkretnego miejsca?