Paulina znalazła się w gronie laureatów konkursu #eSky20lat, w ramach którego uczestnicy prezentowali, czym jest dla nich podróżowanie po swojemu.
Która z Twoich podróży pozostawiła w Tobie największy ślad?
Mam kilka takich podróży. Moim spełnieniem marzeń o egzotyce była wyprawa do Azji Południowo-Wschodniej. Zaczęło się w Bangkoku, potem był rejs po indonezyjskich wyspach, w tym Komodo. Z bratem, chłopakiem i jego przyjacielem zwiedziliśmy też Malezję i Singapur. Tylko rejs po Komodo był zaplanowany, więc nie brakowało dreszczyku emocji. Ale teraz pomyślałam o czymś jeszcze.
O czymś bardziej niecodziennym?
Jako studentka pojechałam na misję medyczną do Tanzanii. To była moja najniebezpieczniejsza podróż. Dotarłam do odległej wioski, niedaleko granicy z Rwandą. Do najbliższego lotniska było 600 km po nieutwardzonych drogach. Realia były trudne, a ja mogłam poznać mieszkańców, dzielić ich codzienne życie, poznać kulturę. Największą wartość miały chwile z nimi: wizyty na targu, wspólne posiłki.
Wróciłaś z poczuciem, że zrobiłaś coś dobrego?
Bardzo chciałabym tak się czuć. Dałam z siebie wszystko, ale była to kropla w morzu potrzeb. Najcenniejsze dla mnie były te spotkania. Mam nadzieję, że dla pacjentów też. Jako zespół, mimo ograniczonych zasobów i możliwości diagnostycznych, spotkaliśmy się z ogromną wdzięcznością.
Chyba lubisz zmiany? Prowadzisz niezwykle aktywny tryb życia.
Uwielbiam różnorodność w życiu i od zawsze robiłam wiele rzeczy, żeby poznawać świat. Zaczęło się chyba od fotografii. Publikowałam zdjęcia na Instagramie – to mnie napędzało, żeby każdy dzień przeżywać wyjątkowo. Pracowałam jako instruktorka pływania, uczyłam dzieci narciarstwa, aż w końcu zrobiłam kurs instruktora windsurfingu. Ktoś mi doradził, żeby wysłać CV do różnych szkół w Europie. Tak trafiłam nad Jezioro Garda we Włoszech. To było spełnienie marzeń – podnóże Alp i perfekcyjne warunki do sportów wodnych. Mogłam łączyć pracę, sport i jeszcze odkrywać nowe miejsca.
Podróże zawsze łączysz z uprawianiem sportu?
Sporty wodne to nieodłączna część każdego wyjazdu – zabieramy ze sobą sprzęt do kitesurfingu i staramy się łapać każdą okazję do surfowania, kiedy tylko wieje. Ale warto pamiętać, że sprzęt można wypożyczyć na miejscu jednym z lokalnych sklepów sportowych, które działają w całej Europie na tych samych zasadach. Ceny są zdecydowanie lepsze niż przy samej plaży. Szukamy też miejsc na wspinaczkę czy górskie wędrówki. Dodatkowo joga i rozciąganie. Zabieram ze sobą najcieńszą składaną matę, doskonałą do podróży, która zwija się jak ręcznik.
Jakie mniej znane miejsca polecasz aktywnym podróżnikom?
Wszyscy polecają Bali lub Portugalię na surfing, ale usłyszałam kiedyś, że kto nauczył się surfować na Bali, surfować nie umie. Ja nauczyłam się surfować na Sardynii. Może fale nie są tam idealne, ale właśnie dlatego są świetne do nauki. Do tego na Sardynii, szczególnie na zachodnim wybrzeżu i w okolicach Oristano plaże są przepiękne, a temperatura zimą dochodzi do 15 stopni.
Sprawdź, jakie są obecnie ceny na Bali i przygotuj swój portfel do podróży. O finansach w podróży przeczytasz w wywiadzie z Tomaszem Jaroszkiem, edukatorem finansowym i autorem bloga Doradca.TV.
To doskonała alternatywa dla Grecji, Hiszpanii czy Włoch, gdzie sporty wodne uprawiane są głównie latem, gdy upały bywają ekstremalne. Na windsurfing polecam z kolei Sycylię, szczególnie we wrześniu i październiku. A jeśli ktoś lubi sobie pochodzić po górach, to poza sezonem od grudnia do kwietnia wspaniała jest Korsyka.
Zbliża się sezon narciarski.
Polecam francuskie Pireneje. Jest tam niezwykle kameralnie. Lotniska są niedaleko, są super wyciągi. Infrastruktura jest skromniejsza niż w Aplach czy Dolomitach, lecz dla osób szukających dzikich, naturalnych warunków do skitouringu to miejsce idealne. Można poczuć się jak lokals. Oczywiście Pireneje to wysokie góry, więc warunki mogą być wymagające. Jednak wzdłuż szlaków można znaleźć stare pasterskie chatki, z zapasem drewna na opał, odpowiednie, by się schronić. Siedząc w takim miejscu, z ciepłym napojem w rękach, ma się to poczucie prawdziwej górskiej przygody.
Jakie miejsca na narty dla dzieci mogłabyś polecić, bazując na swoim doświadczeniu?
Na początek bliższe miejsca, jak Czechy czy Słowacja. Tam stosunek jakości do ceny jest świetny, a turystów jest mniej niż w Polsce, szczególnie w okresie ferii zimowych. Ostatnio byliśmy po czeskiej stronie w Szpindlerowym Młynie. Jest tam wiele wspaniale przygotowanych tras biegowych – dzieci mogą jeździć na sankach czy biegać na nartach. Infrastruktura dla rodzin jest tam naprawdę przemyślana i przyjazna. Podróżowanie z dziećmi może być ciekawą przygodą.
A co według ciebie tworzy tę atmosferę przygody?
Łączenie różnych sposobów podróżowania. My ostatnio objechaliśmy Francję kamperem. Każdy wyjazd z dzieckiem kamperem jest super i trochę nieważne gdzie, bo liczy się jak. To nie tylko wycieczka, ale też wspólna przygoda. Wszyscy uczymy się nowych rzeczy, np. jak oszczędzać wodę — bo tę wodę będzie trzeba przecież uzupełnić i przemyśleć, skąd ją wziąć. Zrobiliśmy trasę przez Dolinę Loary, odwiedzając zamki, gdzie jest mnóstwo atrakcji: pokazy rycerskie, akrobacje, wszystko z myślą o dzieciach.
Brzmi, jak świetny kierunek, by rozbudzić w dzieciach pasję do odkrywania.
Zdecydowanie! Dolina Loary – zamki Chambord i Chenonceau zachwycą zarówno dorosłych, jak i dzieci. Są tam nawet kajaki, którymi można przepłynąć pod zamkami. A na południu Francji jest Kanion Verdon, który przypomina Wielki Kanion z USA, tylko w odcieniach zieleni. Rzeka jest spokojna, więc idealna na rodzinny spływ – płynęłam tam z moją sześcioletnią siostrą i radziła sobie nawet lepiej niż rodzice. Po drodze czekają małe tamy i zjeżdżalnie kajakowe, gdzie można się zatrzymać, a skalne łuki i jaskinie tworzą magiczne tło. Można się zatrzymać na jakiejś plaży i coś zjeść. To była jedna z najlepszych przygód, jakie przeżyłam w podróży.
Jednak, aby coś takiego przeżyć, trzeba być spontanicznym, otwartym na niespodziewane przygody. Jakie masz wskazówki dla tych, którzy chcieliby podróżować częściej i bez sztywnego, powtarzalnego planu?
Poza standardowym urlopem można wziąć urlop bezpłatny. Jasne, nie zawsze można sobie na to pozwolić, ale warto to w ogóle przemyśleć. Podróże też nie zawsze muszą wyglądać tak samo. W cenie wakacji all-inclusive w Egipcie można zaplanować choćby wyprawę do Brazylii. Albo poznać lepiej sam Egipt oprócz hotelowego kompleksu.
Najlepiej planować podróże poza sezonem. Egipt jest świetny w marcu i kwietniu, kiedy upały jeszcze nie dają się we znaki, a Grecja zachwyca w maju czy październiku. Warto unikać środka lata, bo w miejscach jak Sardynia wszystko jest wręcz wypalone od słońca. Na zimowy wyjazd świetne będą też Cypr, Malta czy Majorka, gdzie można cieszyć się łagodnym klimatem i słońcem, a także Wyspy Kanaryjskie, które wcale nie są tak drogie, jak się wydaje. Jestem też zwolenniczką dłuższych podróży. To pozwala trochę zaoszczędzić na lotach i odkryć mniej oczywiste zakątki poza turystycznym centrum. Nie wszystko musi kręcić się też wokół płatnych atrakcji – można skupić się na doświadczaniu codzienności danego miejsca.
Czy obecnie podróżujesz zawodowo?
Myśl o podróżowaniu na pełen etat brzmi fantastycznie, ale najważniejsza jest dla mnie rodzina, przyjaciele i pewność, że mam do czego wracać. Po intensywnym czasie w podróży powrót do pracy bywa odpoczynkiem i chwilą stabilizacji. Taka rutyna jest ważna, żeby naładować baterie i poczuć motywację do kolejnych wypraw.
Paulina Maksymowicz – lekarka i podróżniczka. Pasjonatka sportów ekstremalnych, wodnych, ale także nauczycielka jogi. Podróżuje w różne rejony świata samolotem, kamperem, solo, z bliskimi czy z psem. Łączy pasję do fotografowania, ucząc się nowych języków i odkrywając sposoby na tanie podróżowanie poza sezonem