kokpit pilota

Większość lotów sprawia mi ogromną frajdę. Nawet w środku sezonu, gdy jesteśmy zmęczeni, jest w tym coś niesamowitego, że wzbijamy się ponad chmury. Wtedy obaj z drugim pilotem mamy uśmiech na twarzy.

Jak wyglądała twoja droga do zawodu pilota?

Dosyć niestandardowo. Nie pochodzę z lotniczej rodziny, nikt przede mną nie latał. Zaczęło się właściwie od strachu, ale nie mojego, tylko mojego taty. Za każdym razem, gdy wybieraliśmy się na zagraniczne wycieczki, bał się latać, a mimo to postanowił coś z tym zrobić. Odnowił kontakt z kolegą z liceum, który był pilotem, i tak zaczął się oswajać z lotnictwem. W końcu sam zrobił licencję pilota turystycznego i zaczął latać dla przyjemności.

Miałem wtedy 16 lat, szukałem pomysłu na siebie. Tata zaproponował, żebym spróbował wsiąść do samolotu i zobaczyć, jak to jest. Wsiadłem i spodobało mi się od razu. Można powiedzieć, że od tego momentu wszystko się już potoczyło.

Widok z lotu ptaka na samolot startujący z pasa startowego na międzynarodowym lotnisku na Maderze © Shutterstock
Widok z lotu ptaka na samolot startujący z pasa startowego na międzynarodowym lotnisku na Maderze © Shutterstock

Te 16 lat to ważny moment w życiu człowieka. Na co powinien postawić ktoś, kto ma kilkanaście lat, a może mniej i marzy o zawodzie pilota?

W polskim systemie edukacji nie ma zbyt wielu szkół średnich ukierunkowanych na lotnictwo, więc większość osób musi budować podstawy samodzielnie. Zawsze powtarzam, że najważniejszy jest angielski, to absolutna podstawa w tej branży, niezależnie od stanowiska.

Poza tym warto interesować się lotnictwem we własnym zakresie: czytać, oglądać, korzystać z domowych symulatorów. To naprawdę pomaga później w szkoleniu.

Z przedmiotów szkolnych na pewno przydają się matematyka i fizyka, choć nie są niezbędne. Mają jednak znaczenie, jeśli ktoś planuje studia pilotażowe w takich ośrodkach jak Rzeszów, Chełm czy Dęblin, bo tam często wymagane są dobre wyniki z matury właśnie z tych przedmiotów. Dlatego warto sprawdzać, jakie warunki stawia konkretna uczelnia.

Czy gry komputerowe mogą rozwijać umiejętności przydatne w lotnictwie?

Jak najbardziej. Dziś jest ogromny wybór symulatorów lotniczych. Najbardziej znany to Microsoft Flight Simulator, który każdy może uruchomić w domu. Na świecie działa wielka społeczność pasjonatów, którzy latają w sieci, odwzorowując prawdziwe procedury. To już nie zabawa, tylko bardzo realistyczna symulacja. Uważam, że jeśli ktoś uczy się teorii i łączy to z taką domową praktyką, to nawet w młodym wieku może złapać wiele rzeczy, które potem spotyka w prawdziwym szkoleniu i lataniu.

Gdyby ośmioletni Mateusz wszedł dziś do pana kokpitu, o co by spytał? Co by go zaskoczyło?

Pewnie liczba przycisków. Myślę, że zapytałby też, jak można się tu znaleźć i co trzeba zrobić, żeby kiedyś usiąść w fotelu kapitana i prowadzić taki duży odrzutowiec. Na pewno byłby zafascynowany tym, ile tu jest dźwigienek, ekranów, jakich dźwięków wydaje samolot. Pytań pewnie byłoby mnóstwo, bo ośmioletni Mateusz był raczej z tych dociekliwych, więc jedno pytanie goniłoby drugie.

Jest ten efekt oszołomienia, kiedy pierwszy raz wchodzi się do kokpitu?

Zdecydowanie. To potrafi być trochę onieśmielające, ale w miarę szybko można się do tego przyzwyczaić.

À propos przyzwyczajeń, czy wśród pilotów są jakieś rytuały albo przesądy? 

Nie spotkałem się z rytuałami w stylu maskotek w kokpicie czy zawieszonych ludzików. Raczej życzymy sobie spokoju i… nudy. To zawód, w którym nie ma miejsca na łut szczęścia. Lotnictwo jest tak sformalizowane i oparte na procedurach, że szczęście nie powinno tu odgrywać roli.

Samolot lecący o zachodzie słońca © Shutterstock
Samolot lecący o zachodzie słońca © Shutterstock

Oczywiście, każdy z nas liczy na to, że wszystko pójdzie dobrze, ale jesteśmy przygotowani na najgorsze. A spokój i nuda to dla pilota najlepszy znak, oznaczają, że dzień w pracy będzie spokojny i przyjemny.

Czyli pilot ucieszyłby się, gdybyśmy życzyli mu nudnego dnia?

Zdecydowanie tak. „Spokoju i nudy”, to najlepsze życzenia dla pilota.

Jak wygląda typowy dzień pracy pilota?

To zależy od kierunku i planu dnia. Jeśli mam poranny wylot i kilka rejsów w ciągu dnia, zakończonych pobytem w hotelu, zaczynam standardowo, śniadanie, kawa. Zazwyczaj robię krótki trening albo chociaż się rozciągam. W tym zawodzie dużo się siedzi, więc ruch to dla pleców zbawienie. Pakuję się zwykle dzień wcześniej, żeby rano mieć spokój i czystą głowę.

Jeśli mam już dokumentację lotu, przeglądam ją przed wyjazdem. Później prysznic, mundur i wyjazd do firmy. Na  miejscu musimy być około godziny i piętnastu minut przed startem. Tam melduję się, spotykam z drugim pilotem, analizujemy dokumenty na dzień lub całą serię lotów. Dołącza do nas załoga pokładowa i razem jedziemy na lotnisko.

Przechodzicie kontrolę bezpieczeństwa jak pasażerowie?

Tak, dokładnie tak samo. To mit, że załoga jej nie przechodzi. Też musimy przez nią przejść. Najpierw kontrola bezpieczeństwa, potem, w zależności od kierunku, kontrola paszportowa i dopiero wtedy idziemy do samolotu. Na miejscu zajmujemy się swoimi procedurami, przygotowujemy maszynę do lotu. Gdy wszystko jest gotowe, wchodzą pasażerowie, zamykamy drzwi, odpalamy silniki i lecimy. Czasem na drugi koniec świata, a czasem tylko na bliższy jego koniec albo po kraju.

Co znajduje się w dokumentacji, z którą załoga zapoznaje się  przed lotem?

Cała masa informacji. Przede wszystkim operacyjny plan lotu, który określa trasę, wysokości i punkty nawigacyjne. Do tego szczegółowe wyliczenia paliwa oraz dane dotyczące samolotu, którym lecimy. Znajdują się tam też uwagi o ewentualnych usterkach, np. niesprawnym fotelu pasażera czy przepalonej lampce, wszystko, co może wpływać na eksploatację.

Mamy również informacje o warunkach na lotniskach, np. remontach pasów startowych, zamkniętych drogach kołowania czy nawet o dźwigach w pobliżu. No i oczywiście pogoda, bardzo dokładne prognozy i raporty. Musimy przez to wszystko dokładnie przejść, bo to nasza podstawa, żeby lot wykonać bezpiecznie i sprawnie.

Standardowo w kokpicie są dwaj piloci?

Zazwyczaj tak, ale wszystko zależy od długości trasy. Na lotach długodystansowych, jak do Tokio czy Seulu, załoga może liczyć trzech, a nawet czterech pilotów. Wynika to z przepisów dotyczących czasu pracy i odpoczynku. Na przykład w Dreamlinerze piloci się zmieniają, dwóch prowadzi, a jeden lub dwóch odpoczywa w specjalnej kabinie.

W moim przypadku, czyli w Boeingu 737, załoga składa się zwykle z dwóch pilotów. Czasem dołącza trzeci, jeśli to lot szkoleniowy, egzaminacyjny albo leci z nami obserwator.

Z jakimi jeszcze stereotypami na temat swojej pracy się spotykasz?

Najczęstszy to ten, że piloci mają mnóstwo wolnego czasu między lotami, że po wylądowaniu idziemy na zwiedzanie miasta i wracamy dopiero następnego dnia. W rzeczywistości, szczególnie przy lotach po Europie, na ziemi spędzamy zwykle mniej niż godzinę: pasażerowie wysiadają, samolot jest sprzątany, tankowany i znów lecimy.

Drugi mit to przekonanie, że po długim rejsie na drugi koniec świata od razu wracamy. Nie jest tak, ponieważ obowiązują nas ścisłe przepisy dotyczące odpoczynku. W lotnictwie nie ma miejsca na pracę po 20 godzin bez przerwy.

W filmach też nie jest lepiej. Często pokazuje się pilotów jako bohaterów-macho, którzy jedną ręką ratują samolot z opresji. W rzeczywistości bezpieczeństwo w lotnictwie nie opiera się na jednym człowieku, tylko na całym systemie zabezpieczeń. Umiejętności są ważne, ale jeszcze ważniejsze jest to, żeby nigdy nie trzeba było z nich korzystać w sytuacjach awaryjnych.

A gdyby przyszło ci usiąść za sterami helikoptera albo samolotu bojowego?

Helikopter? Nie, to zupełnie inna filozofia latania. Samolot bojowy też wymaga zupełnie innego przygotowania. Ale gdyby, czysto hipotetycznie, na pokładzie Airbusa zabrakło pilota, myślę, że dałbym radę, różnice są spore, ale to trochę jak przesiąść się z auta z manualną skrzynią do automatu. Da się. Choć przyznaję, taka funkcja jak w Matrixie, żeby po prostu „wgrać” nową umiejętność, byłaby całkiem przydatna.

Jak odnajdujesz się w roli influencera? W sieci jesteś dosyć aktywny.

Przyznam, że ze słowem influencer mam trochę problem, nie do końca się z nim utożsamiam. Po prostu lubię dzielić się tym, co dzieje się za kulisami mojej pracy, trochę podróżami i tematami, które mnie interesują.

Największą satysfakcję daje mi to, że mogę pokazać zawód pilota od środka, bo dla wielu wciąż pozostaje on tajemniczy, piloci zamykają się drzwi kokpitu i nie wiadomo, co się dalej dzieje, a pilotów-twórców nie ma zbyt wielu, zwłaszcza w Polsce. Cieszy mnie również kontakt z ludźmi, zwłaszcza gdy ktoś pisze, że dzięki moim treściom przestał bać się latania albo sam postanowił spróbować swoich sił w lotnictwie. To ogromna motywacja, żeby działać dalej.

Czy wiesz, ilu nowych pilotów wchodzi co roku do zawodu?

Trudno mi podać konkretne liczby. Wiem jednak, że linie lotnicze bardzo intensywnie rekrutują. Po pandemii rynek odbił się błyskawicznie, a w wielu momentach ruch pasażerski już przekracza poziom z 2019 roku. Firmy zamawiają nowe samoloty, prowadzą szkolenia, otwierają nabory. Według prognoz Boeinga i stowarzyszeń branżowych, w ciągu najbliższych 10–30 lat potrzebne będą setki tysięcy nowych pilotów. Część obecnych odejdzie na emeryturę, a branża wciąż się rozwija. Jeśli nic zewnętrznego nie zachwieje rynkiem, lotnictwo ma przed sobą bardzo dobre lata.

Dużo kobiet pracuje w zawodzie?

Coraz więcej. Gdyby spojrzeć na statystyki, byłaby jeszcze miażdżąca przewaga mężczyzn w kokpitach samolotów, ale ten trend powolutku się zmienia. Coraz więcej kobiet lata i coraz częściej można je spotkać na pokładach samolotów za sterami.

Wyobrażam sobie, że to zawód wymagający także fizycznie.

Tak, ma swoje minusy, od których nie da się uciec: długie godziny pracy, zmiany ciśnienia, stref czasowych, nieregularny rytm dnia i nocy. Organizm musi się do tego przyzwyczaić.

Są jakieś stany zdrowotne, które wykluczają z zawodu?

Tak, i są one dokładnie opisane w przepisach medycyny lotniczej. Z popularnych powodów dyskwalifikujących można wymienić cukrzycę, poważne choroby neurologiczne, a także istotne problemy ze słuchem czy wzrokiem. Choć niewielka wada wzroku nie jest problemem, sam latam w okularach.

Zawsze powtarzam: zanim ktoś zacznie inwestować w szkolenie, warto najpierw zrobić badania lotniczo-lekarskie. Szkoda byłoby wydać tysiące złotych, by dopiero później dowiedzieć się, że zdrowie nie pozwala latać.

A czy wymagania, żeby zostać pilotem samolotu pasażerskiego, są wyższe niż w przypadku mniejszych maszyn, takich rekreacyjnych czy sportowych?

Rzeczywiście, wymagania są inne, ale nie tyle ze względu na typ samolotu, ile na rodzaj wykonywanych lotów. Do latania turystycznego obowiązuje inna, mniej restrykcyjna klasa badań lotniczo-lekarskich niż do lotów komercyjnych, czyli zawodowych: pasażerskich, szkoleniowych, widokowych czy np. przy zrzutach spadochroniarzy. Podział wynika z odpowiedzialności, jaka spoczywa na pilocie — im większa, tym wyższe wymagania zdrowotne i formalne.

Jakie momenty z pracy wspominasz najlepiej?

Mój pierwszy lot samolotem pasażerskim w 2015 roku. Zaczynałem wtedy szkolenie na maszynie Dash 8,  małym samolocie ze śmigłami. Poziom ekscytacji był ogromny. Kolejny ważny moment to pierwszy awans na kapitana w 2017 roku. Byłem młody, a nagle dostałem odpowiedzialność za kilkadziesiąt osób na pokładzie. Stres był duży, ale satysfakcja jeszcze większa. Później, w 2022 roku, przyszedł awans na Boeinga, kolejny kamień milowy. 

Samolot i zachód słońca w Katowicach © Shutterstock
Samolot i zachód słońca w Katowicach © Shutterstock

Ale tak naprawdę większość lotów sprawia mi ogromną frajdę. Nawet w środku sezonu, gdy jesteśmy zmęczeni, jest w tym coś niesamowitego, że wzbijamy się ponad chmury. Wtedy obaj z drugim pilotem mamy uśmiech na twarzy. To uczucie wolności i sprawczości nigdy się nie nudzi.

A zdarzyły się sytuacje bardziej nietypowe, zabawne?

Jest takie powiedzenie: „Kto pracuje w lotnictwie, ten się w cyrku nie śmieje”. I coś w tym jest. Pamiętam lot z Mołdawii do Warszawy z grupą kilkudziesięciu kibiców. To był prawdziwy spektakl,  trudno było zapanować nad emocjami na pokładzie, ale ostatecznie udało się przywrócić porządek. Praca z ludźmi to również część pracy pilota.

A skoro już o pasażerach mowa, jak to właściwie jest z tymi oklaskami po lądowaniu? Czy piloci je słyszą i czy w ogóle wypada klaskać?

Ja uważam, że to zawsze miły gest i forma docenienia naszej pracy. W praktyce rzadko to jednak słyszymy, w kabinie jest głośno, mamy słuchawki, więc tylko czasem przebijają się do nas te dźwięki. Częściej dowiadujemy się o oklaskach od załogi pokładowej. I zawsze jest nam wtedy po prostu przyjemnie.

Jak przygotować się do długiego lotu, żeby czuć się komfortowo, co jest twoim zdaniem najważniejsze?

Najważniejsze to wygoda i ruch. Przede wszystkim znormalizujmy latanie w wygodnym ubraniu, takim jak dres i rozchodzonych butach. Na długie trasy warto założyć skarpetki kompresyjne, by zmniejszyć ryzyko zakrzepów. Dobrze też co jakiś czas wstać, przejść się po pokładzie, rozciągnąć.

 Kluczowe jest też nawodnienie, ponieważ powietrze w samolocie jest suche, więc warto pić dużo wody, najlepiej około pół litra na godzinę lotu. Polecam też zadbać o jakąś rozrywkę (książkę, film, muzykę, krzyżówki) i kosmetyki nawilżające do twarzy. I drobiazg, ale ważny: wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, dokumenty, lekarstwa, portfel, zawsze miejmy przy sobie.

A jak radzić sobie z jet lagiem po przylocie?

Całkowicie go uniknąć się nie da. Organizm nie lubi przeskakiwania stref czasowych. Jeśli zostajemy w danym miejscu dłużej niż trzy dni, najlepiej od razu przestawić się na lokalny czas: spać i jeść zgodnie z rytmem miejsca, do którego lecimy. Jeśli to krótki wyjazd, warto pozostać przy swoim rytmie i nie walczyć z nim na siłę. Dobrze zaplanowany sen i odpoczynek,  w samolocie i na miejscu, potrafią zdziałać cuda.

Czy jest coś, co zawsze zabierasz ze sobą na pokład? Pytam o rzeczy niewynikające bezpośrednio z obowiązków.

Na pewno jedzenie. Staram się dbać o dietę i dopóki nie lecę na dłuższy pobyt, zawsze mam ze sobą coś przygotowanego własnoręcznie. Lubię mieć komfort, że jestem gotowy na każdą ewentualność, więc moja walizka często kryje rzeczy, które z boku mogą wyglądać nietypowo, od pojemnika z jedzeniem, przez książkę, po skakankę, bo w niektórych siłowniach hotelowych czasami brakuje wyposażenia.

Które miejsca na świecie szczególnie cię zachwyciły?

Jeśli chodzi o bliższe kierunki, Sycylia całkowicie mnie urzekła. Świetni ludzie, jedzenie, widoki, to bardzo różnorodna i piękna wyspa. Lubię Włochy. Z dalszych miejsc największe wrażenie zrobiła na mnie Kostaryka, niewielki, a niezwykle zróżnicowany kraj, gdzie w kilka dni można zobaczyć wszystko: plaże, wulkany, dżungle. Moim podróżniczym marzeniem jest Polinezja Francuska, a w najbliższym czasie wybieram się na Filipiny.

A zawodowo?

Jako piloci często cenimy miejsca, gdzie wszystko działa sprawnie, miejsca, gdzie jest dobra organizacja i przewidywalność.  Ale oczywiście są lotniska, które zachwycają samym podejściem. Bardzo lubię loty do Chorwacji czy Grecji. Podejścia na Korfu czy Zakynthos są naprawdę malownicze.

Które podejścia do lądowania budzą w tobie największy respekt?

Są takie miejsca, które dają okazję, żeby się czegoś nauczyć. Dla mnie to zawsze wyzwanie, ale w pozytywnym sensie. Pamiętam lot do Kaliningradu. Samo lotnisko może nie było jakieś trudne, ale wtedy pas do lądowania był skrócony, a na Bałtyku panował sztorm, więc była dosyć solidna wichura. Podobne lądowanie miałem też kiedyś w Irlandii, gdzie porywy wiatru były takie, że samolotem wręcz rzucało, a pas startowy znikał nam z oczu.

Jednym z ciekawszych i zachwycających miejsc, gdzie lądowałem, był Innsbruck. Podejście prowadzi przez dolinę między górami,  z każdej strony widać szczyty, a manewruje się tam dużym samolotem. To robi ogromne wrażenie i budzi respekt, nawet u doświadczonych pilotów.

Na jakie pytanie chciałbyś odpowiedzieć, a nikt go jeszcze ci nie zadał?

Takim pytaniem mogłoby być: jak się w życiu spełnić, jak odnaleźć szczęście? Bo mamy dziś tyle możliwości, a jednocześnie ograniczony czas. Zastanawiam się często, jak połączyć to wszystko, zobaczyć świat, przeżyć jak najwięcej, a przy tym naprawdę czuć się szczęśliwym. Żeby na koniec dnia móc powiedzieć: „To było to”.

I jakie są twoje intuicje?

Podróżować. Podróże są czymś wyjątkowym, wydajemy pieniądze, a w zamian dostajemy doświadczenia, wspomnienia i emocje, które zostają na całe życie. No i robić to, co się kocha. Ja w swojej pracy naprawdę się spełniam. Wracam do domu, przeglądam zdjęcia, wspominam loty i czuję ogromną satysfakcję. To daje poczucie, że jestem dokładnie tam, gdzie powinienem być.


Mateusz Osęka — pilot z ponad 10-letnim doświadczeniem i pasjonat wszystkiego, co związane z lotnictwem. Na co dzień zasiada za sterami Boeinga 737 w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Uwielbia dzielić się swoją wiedzą, pomagając przełamywać lęk przed lataniem, odkrywać tajniki taniego oraz wygodnego podróżowania, inspirować przyszłych pilotów i zrozumieć zasady, które rządzą w przestworzach.

pilot mateusz osęka

Przygodę z lotnictwem zaczął w wieku 16 lat, a pierwszą licencję zdobył jeszcze przed prawem jazdy. Obecnie posiada na koncie ponad 6000 godzin nalotu. Z wykształcenia psycholog, pasjonuje się stosowaniem psychologii w lotnictwie oraz psychologicznymi aspektami lęku przed lataniem. Prywatnie wielki fan motoryzacji, muzyki oraz podróżowania.


Przeczytaj również:

FAQ

Hanna Sieja-Skrzypulec

Literaturoznawczyni, copywriterka i instruktorka pisania. Autorka „Twórczego pisania na gruncie polskim”, scenariuszy filmowych oraz artykułów poświęconych kreatywności. Kocha mikropodróże, szwendanie się po miastach oraz wędrówki przez pola i lasy. Lepiej nie pytać jej o drogę.

Instagram

Szukasz konkretnego miejsca?