aerofobia awiofobia

Prawda jest taka, że można żyć bez latania. Można całe życie jeździć nad Bałtyk. Kołobrzeg jest przecież piękny. Ale wiele osób, z którymi pracuję, decyduje się przełamać lęk nie dlatego, że „trzeba”, tylko dlatego, że za tą decyzją stoją ważne wartości: chcą pokazać dzieciom świat, rozwijać się zawodowo, przeżywać życie bardziej świadomie.

Jak często ludzie odczuwają lęk przed lataniem?

Zakładamy, że w każdym samolocie, na 100 pasażerów, przynajmniej 20 odczuwa znaczny dyskomfort i silny lęk. To dość powszechne zjawisko.

Z czego właściwie on wynika?

Aerofobia to specyficzna forma zaburzenia lękowego, która może przyjmować różne oblicza. U niektórych dominuje lęk przed zamknięciem w samolocie, inni boją się, że nie będą mogli oddychać, albo uczucia, że nic ich już „nie trzyma” i są całkowicie zdani na prawa fizyki.

Są też osoby, które najbardziej obawiają się napadu paniki na pokładzie i że wszyscy zobaczą, że „coś się z nimi dzieje”. Pojawia się też lęk przed zemdleniem, zawałem, czy innym nagłym zdarzeniem zdrowotnym. Choć nazywamy to jednym terminem, aerofobia (awiofobia), jej przejawy mogą być bardzo różne. 

Widok z lotu ptaka na samolot startujący z pasa startowego na międzynarodowym lotnisku na Maderze © Shutterstock
Samolot lądujący na międzynarodowym lotnisku na Maderze © Shutterstock

🛫 Czy wiesz, że…

Lotnisko w Funchal na Maderze uchodzi za jedno z najtrudniejszych na świecie. Pas startowy kończy się nad oceanem, a silne boczne wiatry i ukształtowanie terenu wymagają wyjątkowej precyzji. Nie każdy pilot może tam lądować – konieczne jest specjalne przeszkolenie i zdobycie dodatkowej licencji zatwierdzonej przez portugalski urząd lotnictwa cywilnego.

Dla osób z awiofobią taka wiedza może budzić jeszcze większy niepokój albo wręcz przeciwnie, dawać poczucie bezpieczeństwa, że w trudnych warunkach za sterami siedzi naprawdę doświadczony profesjonalista.

Innym z najbardziej nietypowo położonych lotnisk świata jest Princess Juliana Airport na karaibskiej wyspie Saint Martin – terytorium zamorskim Francji. Jego pas startowy znajduje się blisko popularnej plaży Maho, co sprawia, że lądujące samoloty można obserwować z niezwykle bliskiej perspektywy. To miejsce przyciąga miłośników lotnictwa z całego świata, choć dla części pasażerów niski przelot tuż przed lądowaniem może być zaskoczeniem. Warto jednak pamiętać, że wszystkie operacje na tym lotnisku odbywają się zgodnie z rygorystycznymi procedurami, a bezpieczeństwo pasażerów pozostaje priorytetem.


Co może być źródłem aerofobii czy awiofobii?

Czasem wystarczy jedno trudne doświadczenie np. silne turbulencje, by wywołać długotrwały lęk. Inni dorastają w przekonaniu, że latanie jest niebezpieczne, często pod wpływem programów o katastrofach lotniczych. W ich wyobraźni lot = wypadek, mimo że statystyki mówią co innego, bo o wiele częściej wypadki zdarzają się na ziemi.

Bywa też, że lęk wynika z wychowania. Jeśli dorastaliśmy w środowisku, które postrzegało wszystko nieznane jako zagrożenie, łatwiej w dorosłości reagować lękiem na różne sytuacje. Czasem nie chodzi o konkretne wydarzenie, a o ogólny sposób myślenia, że każda trudność nas przerasta. Zaburzenia lękowe mają to do siebie, że „rozlewają się” na różne sfery życia. Im silniejszy lęk, tym bardziej czujemy, że sobie nie poradzimy.

W jakim stopniu wiedza, znajomość faktów i procedur, może być realnym wsparciem w pracy z lękiem?

To jeden z elementów terapii. Chodzi o weryfikację przekonań. Jeśli ktoś obejrzał 50 odcinków „Katastrof w przestworzach”, może mieć wrażenie, że każdy lot kończy się tragedią, a to tylko wycinek rzeczywistości. Codziennie na świecie odbywa się ponad 100 tysięcy lotów: pasażerskich, wojskowych, badawczych. Ile z nich kończy się wypadkiem? Znikomy promil. Zdarzają się dni, gdy nie ma ani jednego incydentu, a jeśli już coś się wydarzy, to zwykle drobiazgi, jak ptak uderzający w skrzydło, to nie katastrofy.

Mirela Batog psycholożka wspierające osoby z awiofobią
[c] Mirela Batog

Ale mimo wszystko wiele osób woli prowadzić auto niż lecieć samolotem.

Bo w samochodzie mamy złudzenie kontroli: „Prowadzę, więc mam wpływ”. Ale czy naprawdę wiemy, jak zachowają się inni kierowcy? Albo kto prowadzi auto zamówione przez aplikację? Nie znamy tej osoby, jej stanu zdrowia, ani sprawności technicznej pojazdu. W samolocie powierzamy się ludziom, którzy są do tego świetnie przygotowani, i to realnie zwiększa nasze bezpieczeństwo.

Więc to także kwestia zaufania.

Właśnie. W samochodzie czujemy się bezpieczniej, bo jesteśmy „na ziemi”, ale zapominamy, że piloci to świetnie przygotowani specjaliści, którzy przechodzą regularne badania zdrowotne i psychologiczne, są kontrolowani pod kątem obecności alkoholu czy substancji psychoaktywnych. To samo dotyczy personelu pokładowego. To profesjonaliści z przeszkoleniem z zakresu pierwszej pomocy, reagowania w sytuacjach awaryjnych, oraz radzeniu sobie z zachowaniami pasażerów, zarówno agresywnych, jak i przerażonych. Dodatkowo: kontrolerzy ruchu lotniczego, mechanicy, obsługa naziemna – to setki osób odpowiedzialnych za każdy element lotu i jego bezpieczeństwo.

Co ciekawe,  jeśli ktoś miałby np. atak serca, to na pokładzie samolotu jest większa szansa na to, że otrzyma szybką pomoc niż na ulicy. Na ulicy można zostać zignorowanym. W samolocie personel wie, jak reagować, a lot może zostać przekierowany do najbliższego lotniska. 

Latanie samolotem faktycznie jest najbardziej nadzorowaną formą transportu?

Dla porównania: gdybyśmy chcieli, by podróż samochodem była równie bezpieczna jak lot samolotem, przed trasą z Wrocławia do Warszawy musielibyśmy uzyskać potwierdzenie od trzech niezależnych mechaników, że auto jest sprawne, znać trasy, prędkość, cel i stan techniczny wszystkich pojazdów na naszej drodze, mieć aktualną prognozę pogody i przejść badania, by sprawdzić, czy w ogóle powinniśmy dziś prowadzić. To dobrze pokazuje, jak zaawansowany i szczegółowo kontrolowany jest każdy lot – choć rzadko to sobie uświadamiamy.

Rozwiń skrzydła

A jeśli już odczuwamy lęk, co możemy zrobić?

Może najpierw o tym, czego nie robić. Najgorszym, ale niestety częstym sposobem radzenia sobie z lękiem, jest picie alkoholu przed lotem. Może to dawać chwilowe rozluźnienie, ale w rzeczywistości wzmacnia przekonanie, że nie damy sobie rady bez wspomagaczy. Podobnie działają przypadkowe leki, np. „otrzymane od znajomych”. W obu przypadkach uczymy się, że lot to coś tak trudnego, że trzeba się znieczulić, a to tylko pogłębia problem. Do tego dochodzi ryzyko niepożądanych zachowań, problemy z koordynacją, pobudzenie, wstyd. Zaczyna się spełniać najgorszy scenariusz: „wszyscy na mnie patrzą, coś jest ze mną nie tak”.

Jakie są zatem bezpieczne sposoby, by sobie pomóc?

Bardzo pomagają techniki relaksacyjne, medytacje, nagrania, relaksacja mięśni, dźwięki natury. Nie muszą być to specjalnie medytacje „pod latanie”, najważniejsze, by na nas działały. Każdy może mieć inne preferencje. Ważne tylko, by nie czekać z tym do ostatniej chwili. Warto ćwiczyć medytacje wcześniej, wtedy naprawdę będą pomocne.

Należy też unikać katastroficznych treści: programów o wypadkach, czytania forów lotniczych. To nakręca lęk. Umysł zaczyna szukać zagrożeń, i każde trzeszczenie czy ruch skrzydła interpretuje jako zapowiedź katastrofy. Osoba bez lęku pomyśli, że turbulencje są jak wyboje na drodze. Osoba z lękiem, że „zaraz spadniemy”. A przecież samolot jest na to przygotowany, to tylko nasze ciało i wyobraźnia reagują.

Odniesienie się do danych, liczb i statystyk też jest bardzo pomocne. Codziennie odbywają się setki tysięcy bezpiecznych lotów. To jedna z najlepiej kontrolowanych i najbezpieczniejszych form podróżowania – warto o tym pamiętać.

To wystarczy?

Ogromne znaczenie ma to, jak interpretujemy udany lot. Czy myślimy: „tym razem się udało, ale to był fart”, czy: „wszystko zadziałało tak, jak miało, zgodnie z procedurami i dzięki ludziom, którzy to kontrolują”? To, jak opowiadamy sobie tę historię, wpływa na nasz stosunek do latania. Wewnętrzna narracja może nas wzmacniać albo pogłębiać lęk.

A kiedy lęk przed lataniem staje się problemem?

Jako terapeutka poznawczo-behawioralna patrzę przede wszystkim na zachowanie. Jeśli ktoś mówi: „nie lubię, ale latam, bo wiem, że czeka mnie coś ważnego”, to raczej naturalna niechęć, którą potrafimy znieść. Jak wizyta u dentysty, nieprzyjemna, ale akceptowalna.
Problem pojawia się wtedy, gdy lęk zaczyna nas ograniczać: ktoś rezygnuje z lotu w ostatniej chwili, ucieka z lotniska, nie śpi przez dwa tygodnie, sięga po alkohol albo leki, by w ogóle wejść na pokład. To już sygnały, że warto się zatrzymać i przyjrzeć sprawie bliżej.

Ważne też, by zadać sobie pytanie: „Dlaczego chcę coś z tym zrobić?” Bo prawda jest taka, że można żyć bez latania. Można całe życie jeździć nad Bałtyk. Kołobrzeg jest przecież piękny.
Ale wiele osób, z którymi pracuję, decyduje się przełamać lęk nie dlatego, że „trzeba”, tylko dlatego, że za tą decyzją stoją ważne wartości: chcą pokazać dzieciom świat, rozwijać się zawodowo, przeżywać życie bardziej świadomie.  Kiedy latanie staje się środkiem do czegoś, co naprawdę ma znaczenie,  wtedy warto zawalczyć. Nie po to, by kogoś zadowolić, ale żeby być w zgodzie ze sobą.

Katastrofy lotnicze są rzadkie, ale medialnie bardzo widoczne. Jak zachować spokój, gdy każda taka informacja wywołuje silny niepokój?

To ważne, bo w takich sytuacjach działa tzw. reprezentacja, czyli obraz świata, który tworzymy na podstawie docierających informacji. Jeśli wydarzy się katastrofa, umysł podpowiada: „Zobacz, to się dzieje!”. A przecież tego samego dnia na drogach ginie kilka osób, ktoś umiera z powodu alkoholu, ktoś popełnia samobójstwo, ale o tym nie myślimy, gdy wychodzimy z domu. Potrafimy te zagrożenia zignorować. Z lotnictwem jest podobnie, trzeba spojrzeć na proporcje, a nie na nagłówki.

Czyli te informacje warto świadomie filtrować?

Zdecydowanie. Katastrofy lotnicze zdarzają się rzadko, a każda z nich uruchamia natychmiastowe zmiany: nowe procedury, szkolenia, rozwiązania techniczne. W lotnictwie nic nie zostaje bez reakcji. Po katastrofie w Alpach błyskawicznie wprowadzono obowiązek obecności drugiej osoby w kokpicie i dokładniejszą ocenę stanu psychicznego pilotów.

Tymczasem w ruchu drogowym, mimo tysięcy ofiar rocznie, wciąż słyszymy to samo: „nietrzeźwy kierowca, nadmierna prędkość” – i tyle. Nie mamy bramek, które zatrzymałyby pijanych kierowców, ani skutecznych systemów prewencji. W lotnictwie bezpieczeństwo to nie pusty slogan.


W jaki sposób odzyskać równowagę i korzystać z nowych technologii, by nie odbywało się to kosztem wypoczynku?

„Najpierw warto sprawdzić, na jakim jestem etapie. Czy naprawdę mam problem? Jeśli nie potrafię być tu i teraz, na przykład, zamiast oglądać pokaz fajerwerków, nagrywam go przez cały czas telefonem, warto zapytać siebie: „czy to jest zgodne z moimi wartościami?”. Bo często gonimy za tym, co spektakularne, popularne, a niekoniecznie zgodne z tym, co dla nas naprawdę ważne. Warto zastanowić się, czy robię coś, bo chcę, czy bo „tak trzeba”. Czy to moje wartości?” – mówi psycholożka Dominika Wrońska w wywiadzie na temat FOMO.


Czy farmakologia pomaga w leczeniu lęku przed lataniem?

Zdarza się, że osoby trafiają na terapię już z doświadczeniem stosowania leków. Najczęściej mówią, że pomagają „przetrwać lot”, ale nie rozwiązują problemu,  po powrocie lęk wraca.
Farmakologia może mieć sens w leczeniu uogólnionego lęku, ale w przypadku konkretnych fobii,  jak aerofobia, często wręcz przeszkadza. Bo wzmacnia przekonanie: „Poradzę sobie tylko, gdy nic nie czuję”. To utrwala obraz siebie jako osoby bezradnej.  A sukces terapeutyczny polega na czymś odwrotnym: robię coś mimo lęku. 

Chciałabym zapytać o osoby, które mogą poczuć, że to wszystko ich przerasta. Próbowały medytować, a lęk nie mija. Czasem dochodzi też wstyd,  bo przecież „wszyscy” latają bez problemu.

Zaburzenia lękowe są bardzo powszechne, występują nawet dwa razy częściej niż depresja (!), a mimo to wciąż bywają bagatelizowane. Tymczasem potrafią realnie utrudniać codzienne życie. Dlatego warto szukać pomocy. To nie oznaka słabości, tylko odwagi.

Są też programy stworzone specjalnie dla osób z silnym lękiem przed lataniem,  jak „Pokochaj Latanie”. To jedyne takie warsztaty w Polsce. Trwają dwa dni i mają bardzo praktyczny charakter. Prowadzą je eksperci: psycholog (często jestem to ja lub moja koleżanka), pilot, lekarz lotniczy, kontroler ruchu i mechanicy. Zajęcia odbywają się m.in. w hangarze, uczestnicy wchodzą do prawdziwego samolotu, mogą zobaczyć kokpit, silnik, poznać systemy bezpieczeństwa i sposób serwisowania maszyn. Wszystko po to, by obniżyć poziom niepewności i zbudować zaufanie do całego systemu.

Jak wyglądają takie warsztaty?

Pracujemy w małych, kameralnych grupach, po kilkanaście osób, wszyscy z podobnym doświadczeniem. To daje ogromne poczucie zrozumienia i ulgi. Nikt nie musi udawać, można wprost powiedzieć, czego się boję i zobaczyć, że ktoś inny czuje dokładnie to samo.

Dużo uwagi poświęcamy technikom radzenia sobie z objawami lęku, uczymy, jak działa układ nerwowy pod wpływem stresu, jak reagować na napad paniki, jak uspokajać ciało i oddech. Mamy też ćwiczenia ekspozycyjne: kontakt z dźwiękami, zapachami, warunkami przypominającymi lot, ale w bezpiecznym środowisku.

Z czasem w grupie pojawia się wzajemne wsparcie, kursanci dzielą się wiedzą, przypominają sobie wspólne żarty z zajęć, motywują się nawzajem. Czasem ktoś z największym lękiem staje się oparciem dla innych i to jest bardzo wzmacniające. Pojawia się poczucie: „Jestem wśród ludzi, którzy naprawdę mnie rozumieją”.

Zdarzają się spektakularne przemiany osób, które borykały się z awiofobią?

Zdecydowanie. Kulminacyjnym momentem są dwa krótkie loty, w asyście grupy i przy wsparciu psychologa. To moment, kiedy teoria zamienia się w praktykę. I naprawdę widać efekty.

Jedna z uczestniczek po kursie – po raz pierwszy od 15 lat – wsiadła do windy, potem pojechała metrem, mówiąc: „Skoro już zaczęłam, to lecę dalej”. Osoba, która wcześniej nie potrafiła latać bez leków uspokajających, usłyszała od nas: „Zrób tyle, ile możesz”. A ona nie tylko weszła do samolotu, ale i  poleciała, bez żadnych leków i dziś robi to regularnie. 

To są naprawdę budujące historie. Pokazują, że zmiana jest możliwa. Trzeba tylko zacząć – we własnym tempie i z odpowiednim wsparciem.


Mirela Batog, psycholożka w swoim gabinecie.. SPecjalistka od radzenia sobie z aerofobią

Mirela Batog – psycholożka, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna, interwentka kryzysowa i nauczycielka akademicka. Od lat zawodowo wspiera osoby doświadczające trudnych sytuacji życiowych i zaburzeń lękowych.  W ramach pracy dydaktycznej prowadzi zajęcia z interwencji kryzysowej na USWPS we Wrocławiu. Po pracy podróżuje, poznaje lokalną kuchnię i odwiedza koncerty.


Przeczytaj również:

FAQ

Hanna Sieja-Skrzypulec

Literaturoznawczyni, copywriterka i instruktorka pisania. Autorka „Twórczego pisania na gruncie polskim”, scenariuszy filmowych oraz artykułów poświęconych kreatywności. Kocha mikropodróże, szwendanie się po miastach oraz wędrówki przez pola i lasy. Lepiej nie pytać jej o drogę.

Instagram

Szukasz konkretnego miejsca?